Kupujesz auto używane? Ten jeden błąd może Cię kosztować tysiące złotych!
Chcesz wiedzieć, jak unikać błędów przy zakupie auta z ogłoszenia? Nic tak nie otrzeźwia entuzjazmu zakupowego, jak prawdziwa historia. Dlatego zaraz opowiem Ci, jak wyglądały moje niedawne zakupy auta z polskich ogłoszeń. Będzie grubo i konkretnie, ale czy wesoło…
Niekoniecznie. Piszę to po to, żebyście uczyli się na moich, a nie na swoich błędach. I jestem przekonany, że po lekturze tego szybkiego poradnika będziecie uzbrojeni tak, aby nie wydać na naprawy dopiero co kupionego auta dwa razy więcej, niż jest ono warte.
Zakup auta używanego? To może potrwać!
Ktoś, kto wcześniej nie zderzył się z rzeczywistością polskich ogłoszeń motoryzacyjnych, zazwyczaj ma nadzieję na szybki zakup konkretnego auta. Tymczasem rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej. Owszem, jeżeli w ogłoszeniach pojawi się uczciwa oferta zadbanego samochodu, to takie auto znika nawet w pół godziny od publikacji ogłoszenia.
To są jednak nieliczne okazje, a zakup samochodu z ogłoszenia to żmudny proces. Niektórzy szukają samochodu kilka lat. A ile ja szukałem? Zaraz Wam o tym opowiem, a przy okazji polecam zdjęcia podwozia jednego z oglądanych samochodów. Salon, Polska, rocznik 2010. Tylne zawieszenie i podłoga pod tylną kanapą. Napiszcie w komentarzach, jak Wam się podoba i jaki to model auta ;)
Auto z ogłoszenia. Moja historia.
Teoretycznie rozpocząłem zgodnie ze sztuką. Najpierw założyłem budżet do 15 000 zł. Ponieważ moje dotychczasowe auto mimo doskonałego stanu technicznego poddało się korozji podwozia, to postanowiłem, że będę szukał egzemplarza bez korozji. Japońska motoryzacja od lat mnie nie zawiodła, więc celowałem w marki azjatyckie klasy średniej.
Pozostała część artykułu pod najnowszym filmem z naszego kanału YouTube - zapraszamy do oglądania i głosowania na Wasze ulubione auta z zestawienia:
Honda Accord, Mazda 6, Toyota Avensis...
Dlaczego akurat tak?
Dlatego, że w przypadku kilkunastoletnich samochodów używanych dylemat jest w zasadzie zero-jedynkowy: albo samochód będzie japoński, czyli bezawaryjny, ale zardzewiały, albo francuski, czyli prawie bez korozji, za to pełen usterek. Nie wiem, jakim cudem, wyobraziłem sobie, że uda się pogodzić japońską niezawodność z francuską odpornością na korozję i rozpocząłem poszukiwania.
Jak szukać dobrego auta używanego?
Z ogłoszeń na OLX szybko zrezygnowałem - wyszukiwanie działa tam zbyt nieprecyzyjnie, trzeba marnować mnóstwo czasu na przeglądanie czasem setek ofert, żeby wreszcie znaleźć poszukiwane auto. Znacznie lepiej wygląda to na otomoto i ten serwis polecam - oczywiście ze względów funkcjonalnych, bo ogłoszenia, jak wszędzie, warto czytać z rezerwą.
Każde ogłoszenie najpierw dokładnie czytałem, oglądałem wszystkie zdjęcia. Patrzyłem na stan kierownicy, dźwigni biegów, foteli - bo z nich można się czegoś dowiedzieć o przebiegu. W sensie czy deklarowane 200 000 km to nie rzeczywiste dwa razy tyle. Na każdym zdjęciu nadwozia szukałem też korozji.
Kolejny krok to sprawdzenie historii samochodu po numerze VIN. Najpopularniejsze obecnie serwisy, które się tym zajmują, to AutoDNA i CarVertical. Oba mają swoje zalety i wady, co oznacza, że raz w jednym, raz w drugim pojawiają się informacje, których nie ma u konkurenta. Nie mogę zatem jednocześnie polecić wyłącznie jednego z tych serwisów, bo najlepiej skorzystać z obu raportów. Każdy kosztuje kilkadziesiąt złotych.
W historii auta zazwyczaj pojawiają się mniejsze lub większe przygody kolizyjne. Jeżeli macie szczęście, to serwis podaje przybliżoną kwotę, wymaganą do naprawy auta, a także uszkodzone części karoserii. Nie jest to jednak wiedza stuprocentowa, czyli szkody wymienione w raporcie VIN trzeba traktować jako poważne ostrzeżenie, ale ich brak nie oznacza pewności, że auto jest bezwypadkowe.
Auto z ogłoszenia - krajowe czy sprowadzane?
I teraz dochodzimy do podstawowego kryterium. Teoretycznie powinno się za wszelką cenę dążyć do zakupu samochodu, pochodzącego z polskiego salonu. Nie chodzi o ofertę aut używanych ASO, tylko o samochody, zakupione w Polsce. Najlepiej - od pierwszego właściciela, o to jednak jest bardzo trudno. Z dwóch powodów.
Po pierwsze, handlarze często oszukują, pisząc "pierwszy właściciel" lub "jeden właściciel", a potem okazuje się, że chodzi o pierwszego właściciela w Polsce, bo auto było wcześniej sprowadzone np. z Niemiec. Po drugie, niewielu właścicieli trzyma auto przez kilkanaście lat. Dlatego na początku postanowiłem spróbować szczęścia wśród aut z importu.
A co przyjeżdża do Polski z importu? Z reguły jest to uzdatniony do jazdy odpad przemysłowy z Niemiec lub innego kraju, gdzie auta w ogłoszeniach wcale nie są tańsze niż w Polsce. Handlarz musi zarobić i sfinansować import, więc kupuje auta z wadami, które są następnie "łatane" częściami z innych aut używanych.
Podam przykład. Upatrzyłem sobie Mazdę 6 3.0 V6. Takie auta nie były sprzedawane w Europie, więc jedyna opcja to import z USA. Znalazłem takie auto w Warszawie. Wyglądało bajecznie. Białe - mój ulubiony kolor, do tego niedostępny w Europie pakiet optyczny. Właściciele mieli równolegle inne samochody, więc była szansa, że auto będzie zadbane.
Wysłałem je więc do mechanika samochodowego
I co? No dramat. Na drzwiach, progach, błotnikach, wszędzie szpachla. Zderzak krzywy, obtarty przedni błotnik, krzywy reflektor. Podłoga bagażnika skorodowana totalnie. Paląca się kontrolka check engine. Obfite wycieki z silnika, w różnych miejscach - spod pokryw zaworów, miski olejowej. Luzy w zawieszeniu. Korozja wahaczy i ramy tylnego zawieszenia w bardzo zaawansowanym stadium.
Zauważyłem, że jakiś czas po tej wizycie u mechanika, sprzedawca opuścił cenę… O 15 procent :)
Sayonara, V6 z USA.
Jednak musiałem być solidnie napędzony i zakochany w tym modelu, bo głos rozsądku udało mi się szybko spacyfikować. Znowu zacząłem szukać V6 z USA, tym razem również poza Warszawą.
Taki też samochód znalazłem w centralnej Polsce. Poprosiłem handlarza o zdjęcia podwozia, bo tam znajduje się prawda o japońskich samochodach. W kilkunastoletnim "Japończyku" korozja od spodu zazwyczaj już szaleje.
Handlarz najpierw zadeklarował pomoc, ale potem z każdym dniem i każdym mailem szło to coraz bardziej opornie. Z kilkudziesięciu zdjęć podwozia dostałem może trzy. Korozję już było widać, więc nalegałem na kolejne zdjęcia. Dostałem obietnicę, że dojdą, a musiałem gdzieś wyjechać więc wpłaciłem 500 zł z prośbą, żeby przez najbliższe kilka dni nie sprzedawać auta, bo może je kupię.
Obiecanych zdjęć nigdy nie dostałem. A dzwoniłem w tej sprawie kilka razy. W międzyczasie usłyszałem typową wersję "auto prawie cały czas stało w garażu, znajoma je sobie sprowadziła ze Stanów bo tam mieszkała". Zabrałem się w międzyczasie za raporty VIN.
I co pokazał raport VIN?
W raportach AutoDNA i CarVertical nie było niczego przerażającego. Ale kiedy skorzystałem z raportu CarFax, specjalizującego się w rynku USA. A tam - na bogato. Auto najpierw jeździło w wypożyczalni samochodów. To zazwyczaj oznacza brutalną i niedbałą eksploatację.
Następnie zostało skradzione. Po tej kradzieży i odzyskaniu samochodu, pojazd miał przygodę kolizyjną i, jak łatwo się domyślić, po tej przygodzie został sprowadzony do Polski. Typowe modus operandi handlarza, kupującego auto na aukcji rozbitków w USA.
Na zdjęciach samochód wyglądał jak nowy. Wnętrze bez jakichkolwiek śladów użytkowania - ale to akurat wyróżnik japońskich samochodów, więc nie było się czym ekscytować. Tylne lampy wymienione na europejskie, tylny zderzak w innym odcieniu - to zapewne tutaj był "dzwon". To się potem potwierdziło, bo handlarz, który zadzwonił do mnie spod samochodu (stojącego na kanale) przyznał, że belki pod tylnym zderzakiem "praktycznie już nie ma, jest z papieru".
Auto z USA - to nie koniec wątpliwości
W ogłoszeniu było napisane, że samochód ma ważne badanie techniczne. Szybki sprawdzian na darmowej stornie Centralnej Ewidencji Pojazdów, gdzie trzeba znać numer VIN, numery rejestracyjne i datę pierwszej rejestracji, żeby za darmo sprawdzić pojazd, pokazał, że auto od dwóch lat nie trafiło do stacji kontroli pojazdów.
Dalej już wątpliwości były tylko większe. Mimo to byłem skłonny kupić ten samochód, nawet mając świadomość ryzyka takiego zakupu, jako projekt do naprawy i przyszykowania do codziennej jazdy. To się jednak nie udało. Sprzedający ignorował telefony, twierdził, że zdjęcia umie wysyłać tylko z telefonu, więc mailami "zajmie się pracownik". Wpłacone przeze mnie 500 zł zostało w kieszeni handlarza.
Czy autem z ogłoszenia warto jechać do ASO?
No właśnie. Ze względu na lokalizację, nie miałem możliwości skierować tego samochodu na przegląd przedzakupowy. Ale kolejne auto - już tak. Samochód stał w okolicach Olsztyna. Salon, Polska, w ogłoszeniu i rozmowie telefonicznej mechanik samochodowy, którym okazał się sprzedawca, zachwalał, że to egzemplarz od pierwszego właściciela, w niespotykanie dobrym stanie.
Umówiłem go więc do ASO na przegląd na mój koszt. Niestety, autoryzowany serwis odmówił pomiaru ciśnienia sprężania w silniku, dlatego sprawdzenie auta kosztowało "tylko" 450 zł, które zapłaciłem przelewem właścicielowi.
Dzwoni doradca serwisowy z ASO. "To Pan zlecał sprawdzenie tego auta?". I zaczęło się wyliczanie wykrytych usterek, które trwało przynajmniej dziesięć minut. Wycieki spod pokrywy zaworów, wycieki spod miski olejowej, wyciek ze skrzyni biegów, wyciek z tylnego mostu. Korozja pod warstwą zabezpieczającą podwozie.
Luzy na tulejach wahaczy. Spocone turbo. W kilku miejscach nadwozia szpachla w hurtowych ilościach. Z tyłu w podłodze bagażnika wspawany kawałek obcej blachy - widocznie blacharz "nie utrafił" z klepaniem po kolizji i trzeba było czymś zaspawać pozostający w podłodze otwór. Komputery (komfortu etc.) nie widzą siebie nawzajem w sieci CAN.
Zanim przejdziesz dalej - może chcesz dołączyć do najlepszej grupy na Facebooku, gdzie doradzamy sobie nawzajem, jakie auta warto kupić, a które należy omijać? Zapraszamy!
Co ciekawe, sprzedawca po wizycie w serwisie z druzgocącym dla auta werdyktem nadal twierdził, że samochód jest w super stanie, a on, mechanik, nie wziąłby na handel pojazdu, który nie rokuje. Ja byłem przygotowany na zakup tego samochodu, byłem skłonny przepłacić za jego deklarowany doskonały stan techniczny. No nie udało się - a na to, że auto nie rokuje, rock by nie pomógł, potrzebny był heavy metal.
Zakup auta z ogłoszenia - cierpliwość to podstawa
System weryfikacji jednak zaczął działać, a ja nie zamierzałem się poddać. W Warszawie znalazłem podobny model. Rozmowa ze sprzedającym: jak wygląda korozja podwozia? "Nie wiem, trzeba by sprawdzić, ale ktoś wcześniej zabezpieczał auto". Czy w aucie wszystko działa? "Tak, ale…"
Nie działała klimatyzacja. Znajomy właściciela, czy sąsiad, mechanik, ponoć stwierdził, że to jakiś drobiazg. Ja wiem, że "drobiazg" w przypadku automatycznej klimatyzacji może kosztować zarówno kilkaset, jak i kilka tysięcy złotych, więc zapaliły mi się już dwa czerwone światła.
Auto pojechało do mechanika na przegląd przed zakupem. Bardzo rozległa korozja tylnej osi wielowahaczowej, rozpoczynająca się korozja progów, spuchnięte zabezpieczenie w okolicach przednich podłużnic i wzmocnień podłogi. Klimatyzacja - trup. Hamulce do roboty, a miały być zregenerowane. Nie kupiłem tego samochodu, choć teraz żałuję - a dlaczego żałuję, tego dowiecie się niebawem, bo zaliczyłem znacznie większą wtopę tylko dlatego, że zaufałem znajomemu.
Szukajcie auta z zabezpieczonym podwoziem
Ja szukałem. Szukałem, szukałem…
I znalazłem!
Kombi, zabezpieczone profesjonalnie w jednym z podwarszawskich warsztatów. Tak, jak to należy robić: pełny demontaż podwozia, wydechu, baku, instalacji, osłon, nadkoli, zderzaków. Zdarcie wszystkiego do fabrycznego lakieru, a w razie zauważonej korozji - do gołej blachy. Taka zabawa, wraz z dokumentacją fotograficzną, kosztuje dziś jakieś 8-12 tys. złotych, zależnie od zakresu prac. Bo można np. kazać również wypiaskować całe tylne zawieszenie. Właściciel przysłał mi zdjęcia z całego procesu. Nadzieja odżyła!
Ale…
Nie na długo.
Auto trafiło do warsztatu na oględziny. Tylne zawieszenie wraz z ramą - skorodowane, a miało być zabezpieczone. Kontrolka airbagu się świeci. Kontrolka ciśnienia w oponach się świeci. Tylne nadkola z widoczną korozją. A miało być tak super!
W przypadku wspomnianego kombi budżet wzrósł już do 25 000 zł. Ponieważ i to nie pomogło, tym razem podniosłem go do 35 000 zł. Auto salon, Polska, pierwszy właściciel, niski przebieg, z czystą kartą w raportach VIN i Centralnej Ewidencji Pojazdów. Umówiłem właściciela do autoryzowanego serwisu na przegląd przed zakupem. W pełnej opcji włącznie z pomiarem ciśnienia sprężania w silniku. 800 zł.
Dzwoni doradca serwisowy. "Widział Pan zdjęcia?" Wtedy jeszcze nie odebrałem maila ze zdjęciami, które służą za ozdobę tego artykułu. Jak na wygląd auta, z pedantycznie czystym wnętrzem, trudno było uwierzyć w to, co się działo od spodu. Tam już nawet nie byłoby do czego spawać. A auto bajeczne technicznie - silnik jak nowy, zero usterek, zero błędów.
Piękne auto, ale korozja…
...nie pozwoliła go kupić. Jak dotąd system ostrzegania, złożony z raportów VIN i wizyt u mechanika lub w ASO, działał dobrze. Zawsze to jakiś plus - lepiej nie kupić auta niż zaliczyć wtopę. Ale ta wtopa miała niebawem nadejść.
W ciągu dwóch miesięcy i wielu nocy, spędzonych na wertowaniu ogłoszeń, "obejrzałem" zdalnie kilkanaście samochodów różnych marek. Wydałem na to kilka tysięcy złotych plus pieniądze, wydane na raporty VIN. Miałem tego serdecznie dosyć. A przez cały ten czas mój dobry kolega, którego znam od 20-tu lat i nigdy mnie nie zawiódł, fan i kolekcjoner marki Renault, szeptał mi do ucha: "zobacz, jak fantastycznie wygląda moja Laguna! Kupiłem ją od pierwszego właściciela, w kolekcjonerskim stanie, takich Lagun już nie ma! Kup sobie Lagunę i będziesz zadowolony!"…
Ponieważ dobrze wiem, co oznacza przesiadka z Mazdy do Renault, to broniłem się przed tą opcją, jak długo mogłem. Ale miałem już naprawdę dosyć tych poszukiwań złomów. A kolega pewnego dnia rzucił opcję: "sprzedam Ci moją Lagunę, chociaż nie planowałem sprzedaży".
Pomyślałem, że to może być jakieś rozwiązanie - przynajmniej auto będzie bez korozji, a do ciasnoty w kabinie, leniwej pracy układu kierowniczego, katastrofalnego nagłośnienia, 120-konnego silnika 1.8 i trzeszczącego wnętrza jakoś się z czasem przyzwyczaję. Nawet do manualnej skrzyni biegów. Poszedłem na daleko idące ustępstwa w moich wymaganiach, aby mieć wreszcie spokój.
Kupujesz auto używane? Nigdy tego nie rób!
No właśnie. Co takiego zrobiłem, że ten zakup okazał się finansową i nerwową katastrofą? Zaczęło się dobrze. Pobrałem raporty VIN, w których auto wyglądało przyzwoicie, zaliczyło dwie niegroźne stłuczki z niewielkimi kosztami napraw. Jeden właściciel do początku tego roku, sporo kwitów na naprawy. Auto przeszło przegląd techniczny bez uwag. Znajomy znajomego - mechanik - znalazł w nim trzy usterki.
Klimatyzacja ponoć została wyłączona przez poprzedniego właściciela, a że to szanowany obywatel miasta, to podobno należało mu zaufać. Koledze, który mi to auto sprzedał, chcąc mi pomóc, też zaufałem. I wtedy popełniłem ten jeden jedyny błąd, którego mam nadzieję, że Ty po tej historii nigdy nie popełnisz:
Nie wysłałem auta na przegląd przed zakupem w autoryzowanym serwisie Renault.
Chciałem to zrobić, ale kolega podpowiedział, że ma znajomego mechanika, speca od tej marki i sam do niego pojedzie. Efekt? Kupiłem Lagunę. A to lista napraw po zakupie:
-
rozerwane przewody metalowe klimatyzacji - do wymiany
-
uszkodzony czujnik ciśnienia klimatyzacji - do wymiany
-
nieszczelny skraplacz klimatyzacji - do wymiany
-
panel sterowania klimatyzacji - próba naprawy, wymiana
-
wiele prób uruchomienia klimatyzacji, zanim zaczęła działać
-
uszczelka miski olejowej silnika - do wymiany
-
osłona napędu rozrządu silnika - do wymiany
-
pasek rozrządu (podobno wymieniany niedawno, ale jednak zbyt dawno) - do wymiany
-
przednie wahacze (oba) - do wymiany
-
sprężyny zawieszenia przednie - do wymiany
-
drążki i poduszki stabilizatora - do wymiany
-
metalowe przewody hamulcowe - do wymiany
-
tylne tarcze hamulcowe - do wymiany, zaciski do regeneracji
-
pikający stale antynapad - do elektryka
-
sterowanie lewego lusterka - nie działała
-
zamek przednich drzwi pasażera - działa losowo
-
połamane nawiewy centralne w kokpicie - do wymiany
-
odtwarzacz CD nie czyta płyt - do wymiany lub naprawy
-
uszczelka drzwi kierowcy rozerwana na odcinku około 30 cm - do wymiany
-
sprężyny gazowe klapy bagażnika (klapa opada) - do wymiany
-
źle spasowany przedni prawy błotnik i przedni zderzak - do poprawy
-
komputer pokładowy pokazuje zasięg 65 536 km i liczy do zera - nienaprawialne
-
cieknący wewnętrzny przegub półosi - do uszczelnienia/wymiany…
...auto stało u mechanika trzy tygodnie. Do dzisiaj za naprawy wydałem kilkanaście tysięcy złotych i jeszcze nie wszystko zostało ogarnięte. Kupiłem auto w dobrej wierze, od dobrego przyjaciela, któremu nie miałem powodu nie zaufać. Widział je diagnosta. Obejrzał mechanik. Co poszło nie tak?
No właśnie to: brak wizyty w ASO.
Dlatego, jak chcecie kupić dobre auto i nie zrujnować sobie budżetu, trzymajcie się tego planu, jak kupować samochód używany z ogłoszenia:
-
Pobierzcie raport VIN.
-
Sprawdźcie auto na stronie CEP (w domenie gov pl)
-
Jeżeli raporty budzą jakiekolwiek wątpliwości, wyjaśnijcie je w rozmowie ze sprzedawcą. Sprawdźcie, ile wiedzą o historii samochodu. Handlarze z reguły wiedzą niewiele, właściciele nieco więcej, ale nie o wszystkim sami Wam powiedzą.
-
Umówcie przegląd przed zakupem w autoryzowanym serwisie producenta samochodu. To najważniejszy punkt z tej listy.
-
Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, cieszcie się autem!
...i tutaj jeszcze jedna uwaga. Nie żaden znajomy mechanik. Nie "sąsiad, który się zna na samochodach i ma miernik grubości lakieru". Tylko ASO lub dobry warsztat, który już znacie. Bezgraniczne ufanie dobrym znajomym może i jest romantycznie piękne oraz etyczne, ale…
Znajomy, który sprzedał mi "Francę", nadal twierdzi, że auto było w super stanie, a ja mam jakieś dziwne wymagania i fanaberie, bo on np. klimatyzacji nie potrzebuje, a innych wad auta nie zauważył. Oczywiście solidnie się z nim pokłóciłem.
Auto zrobię tak, żeby wszystko, co może, działało jak w nowym samochodzie. Tak traktuję wszystkie moje samochody. Wydam na to mnóstwo pieniędzy, których wydawać nie planowałem. No i niesmak pozostanie na zawsze. Nawet, jeżeli przyjaźń z moim kolegą, kolekcjonerem Renault, jakimś cudem przetrwa.
Pamiętajcie: kupujcie z rozwagą, ostrożnie, długo, drogo i dobrze
I nie zapominajcie, że polskie ogłoszenia motoryzacyjne to totalna patologia. Nie wierzcie w nic poza marką i modelem samochodu. Deklarowany przebieg, opisywana historia auta, szczególnie ta kolizyjna, a nawet jego wyposażenie, to często jedna wielka ściema.
Że mam złe doświadczenia, bo "przyciągam korozję"? Albo wybrałem "złą" markę? Nic podobnego. Był taki moment, że byłem gotów kupić prawie każdy samochód z pewną historią, bez korozji i w dobrym stanie technicznym. Nawet Skodę Octavię kombi pierwszej generacji, która w środku jest ciasna jak Golf. Bądźcie ostrożni w zakupach, powściągnijcie entuzjazm i nie żałujcie pieniędzy na te kilkaset złotych za przegląd w ASO. Dzięki temu może zaoszczędzicie na naprawach wielokrotnie większą kwotę. A tak na marginesie...
Wolicie francuskie usterki, czy japońską korozję? Na zachętę - zdjęcie ;)
Szerokości!
-
Jak wybrać najlepsze ubezpieczenie auta?
Wybór idealnego ubezpieczenia auta to pierwszy krok do bezpiecznej jazdy, ochrony Twojego pojazdu i... -
Zapraszamy do naszych grup wsparcia na Facebooku
Jeżeli potrzebujesz wsparcia naszego lub społeczności, to zapraszamy do naszych grup dyskusyjnych na... -
Jak wymienić kierownicę?
Wymiana kierownicy? Czy ktoś o tym w ogóle słyszał? Chyba w jakimś starym, zaniedbanym gracie! Też tak m... -
Zawór EGR - typowe usterki, objawy awarii i ceny części
Chociaż warsztaty i niektórzy kierowcy najchętniej wycięliby z auta całą „ekologię”, to my pójdziemy...
-
Jak wybrać najlepsze ubezpieczenie auta?
Wybór idealnego ubezpieczenia auta to pierwszy krok do bezpiecznej jazdy, ochrony Twojego pojazdu i... -
Jazda autostradą - najważniejsze przepisy i zasady
Jazda autostradą to dla wielu kierowców synonim komfortu i szybkości. Mimo że poruszanie się po ni... -
Kupno i sprzedaż samochodu - o jakich formalnościach należy pamiętać?
Zakup lub sprzedaż samochodu wiąże się z szeregiem formalności, dotyczą one zarówno nabywcy, jak i sprz... -
Jak wziąć auto w leasing w 3 krokach?
Leasing samochodu pomaga w rozwijaniu działalności gospodarczej, dlatego tak wielu przedsiębiorców dec...